50 g białek
45 g cukru
65 g cukru pudru
65 g mąki migdałowej (zmielonych migdałów)
+ odrobina czerwonego barwnika spożywczego w żelu lub proszku
Składniki na krem:
2 jajka
1 małe opakowanie masła roślinnego
½ szklanki cukru pudru
50 g malin (mogą być mrożone, jednak trzeba je wcześniej rozmrozić)
½ łyżeczki syropu z prawdziwą wanilią lub esencji waniliowej
Sposób przygotowania:
Mąkę migdałową dokładnie przesiewamy (większe kawałki, które zostaną
na sitku, trzeba odrzucić i w ich miejsce dodać nową mąkę – tak żeby w
sumie mieć 65 g), dodajemy przesiany cukier puder i mieszamy dokładnie z mąką.
Białka (dobrze, żeby były w temperaturze pokojowej) ubijamy na sztywno z
cukrem (zwykłym, nie pudrem). Dodajemy odrobinę (lepiej za mało niż za
dużo) barwnika spożywczego i dokładnie miksujemy.
Szpatułką mieszamy białka z cukrem
pudrem i mąką migdałową. Mieszanie to ważna część przepisu – jeśli masa
będzie wymieszana zbyt mocno ciastka nie urosną, jeśli zbyt słabo
(zostanie za dużo pęcherzyków powietrza) podczas pieczenia ciasteczka
urosną za bardzo i popękają. Jak sprawdzić czy mamy odpowiednią
konsystencję? Podnosimy szpatułkę i patrzymy na spadające ciasto –
powinno spadać dość cienką długą strużką (w jednym z przepisów
przeczytałam, że wstążka musi być na tyle długa, żeby dało się ułożyć z
niej ósemkę).
Masę na ciastka przekładamy do worka cukierniczego lub zwykłego
woreczka strunowego, lub też do okrągłej tylki – dzięki temu ciasteczka będą miały równiejsze brzegi. Wyciskamy na blaszkę wyłożoną papierem do
pieczenia. Po nałożeniu można uderzyć blaszką kilka razy w stół, żeby
ciasteczka się wyrównały.
Blachę z ciastkami odstawiamy na 30–40 minut. W tym czasie bezy powinny zastygnąć na tyle, żeby na wierzchu utworzyła się
skorupka – można sprawdzić palcem, czy ciasto się nie klei. W tym czasie przygotowujemy krem.
Miksujemy żółtka z cukrem pudrem na puszystą masę. Dodajemy stopniowo
masło roślinne (nie można się spieszyć, żeby masa się nie rozwarstwiła),
syrop waniliowy i maliny.
Ciastka pieczemy około 6–7 minut w temperaturze 160 stopni – dobrze
mieć je na oku. Różowe bezy nie powinny właściwie ani trochę
zrumienić się z góry, żeby nie popsuć koloru, dlatego blaszkę możemy
włożyć do pieca nieco niżej niż zazwyczaj.
Łączymy ciasteczka w pary według rozmiaru, wyciskamy krem na co drugą połówkę i sklejamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz